Weselmy się wiosną!
Przyszła do nas pani wiosna – kolorowa i radosna.
Wróble ciszę przekrzykują, wszystkie ptaki się radują.
A na łąkach rośnie zboże, żyto, rzepak rolnik orze
Pszczoły kwiaty zapylają, z nich owoce wyrastają.
Powiew wiosny każdy czuje, nawet bobas się raduje.
Dzieci się na dworze bawią i nawzajem się ganiają.
W gumę, w klasy, chowanego, na boisku w ganianego.
Na drzewach zielone listki wyrastają, a kwiaty płatki
Zabarwiają.
Bzy i stokrotki się uśmiechają, radosnym słońcem ludzi otulają.
Gdy zakończywszy swój ziemski trud,
Stał nauczyciel u rajskich wrót,
Klucznik niebieski, widząc go, rzekł:
„To jakiś wielce sterany człek”.
Po czym zapytał: „Coś czynił tam,
Że chcesz być godny niebieskich bram?
Odparł delikwent świadom swych wad:
„Uczyłem w szkole przez wiele lat".
Uderzył klucznik w niebiański dzwon
I wpuścił gościa do rajskich stron
Mówiąc: „Weź harfę i nimb ten włóż,
Bo swoje piekło odbyłeś już”
---------------------------------------------------------------------------------
1. Nasza szkoła jest nieduża
W progu każdego rozchmurza
Dobre słowo, uśmiechów wiele
Tacy tu nauczyciele
Ref.: Czwórka, czwórka wyjątkowa
Atmosfera jest domowa
Bo w niej czas miło leci
A w sercu słonko świeci
Patrzcie, czwórka!
2. W doskonałym jest humorze
Już doczekać się nie może
Na z przedszkola dzieci czeka
U nas dobra jest opieka
Ref. (bez patrzcie, czwórka)
3. W szkole gwarno i wesoło
I nauka wkoło, wkoło
Gry zabawy też mamy
Więc do czwórki zapraszamy
Ref. Czwórka….
4. Ładna szkoła, piękne sale
Zachwyciły niejedną Alę
W SP4 nowocześnie
Zapisujcie się pośpiesznie.
Ref. : Ręce w górę i machamy
I do czwórki zapraszamy
Ręce w górę i machamy
I do czwórki zapraszamy
Pierwiastek życia
Barwne ciecze przelewa powoli,
probówki delikatnie kołysze, przemienia się w ciszę.
Drżącą dłonią przenosi nas w świat, ten sprzed kilkudziesięciu lat,
gdzie rodzina była świętością, a nauka jej drugą miłością.
To, co niewypowiedziane, stało się nagle,
ciężką pracą od kołyski.
Z czasem nabrało niezwykłej wartości,
stając się pierwiastkiem życia i wieczności.
Jej alchemia zmieniła kolor dnia,
nadając mu głęboko wyryty ślad.
To właśnie Ona przemieniła pranie cały świat,
wyłuskując z niego polon i rad.
Dzięki nim przeniknęła w mroczne tajemnice,
pozwalając wielu ludziom cieszyć się nowym życiem.
Chociaż magia, czary dziś królują,
to jej czyny wciąż człowieka budują.
Początek w oczach Boga
Na początku nie było nic.
Była ciemność, która trwała wieki.
Świat był jakby bezduszny.
Milczał. Nie oddychał. Nie dawał znaku życia.
Nic dziwnego. Świat w końcu nie istniał.
Jednak Bóg dokonał rzeczy nadzwyczajnie pięknej.
Dokonał rzeczy niemożliwej.
Swoimi słowami zaczął stwarzać świat.
Stworzył cudowne sklepienie niebieskie.
Stworzył ląd i roślinność pachnącą.
Ustanowił Słońce, które blaskiem swym szczęście i radość daje.
Ustanowił Księżyc, który widokiem swym w zachwyt wpędzić potrafi.
Ustanowił gwiazdy. Które są iskierkami nieba.
Ozdobił też ląd zwierzętami dzikimi,
Które z nadzieją po lasach szukają schronienia.
Stworzył też istotę ludzką.
Postać idealną.
„Akacja”
Dostojna pani niczym księżna balu,
Woń jej bliskości otwiera bramy raju.
Słodkie zapachy wabią nasze zmysły,
Abyśmy mogli otworzyć fantazji pomysły.
Białe korale lśnią w połyskach słońca,
Urokliwie drgają gałązki z gorąca.
Ta pani niezwykle dostojna i piękna,
Okrywa swoim czarem i bywa ponętna.
Nie sposób się oprzeć jej urokliwości,
Gdyż zapach jej kwiatów prowadzi do błogości.
Przy niej zatapiamy się w piękne marzenia,
Przywołując z dzieciństwa kolorowe wspomnienia.
Górniczy los…
Drżącą ręką powoli
Górnik chleb swoim dzieciom kroi.
Wspomina młodości chwile
- ulotne jak rajskie motyle.
Dzień za dniem szybko umyka,
Jak bystra woda w górskich strumykach.
Górnik sumiennie do swej pracy bieży,
Nie zapomina odmówić gorliwie pacierzy.
Choć praca bardzo ciężka, pot spływa z czoła,
On ostatkiem sił swą patronkę woła.
Barbara to nadzieja i ostoja jego,
Skłonna uratować od wypadku złego.
Trudy, znoje dnia powszedniego,
Hartują charakter górnika naszego.
Niczym tytan świata głębokich podziemi,
Nie umartwia się nigdy nad troskami swymi.
Choć niedogoda, pot zalewa oczy,
Tym wielkim oddaniem kamień codzienności toczy.
Niczym los Syzyfa powraca głośnym echem,
Otwiera kolejny rozdział z cierpkim uśmiechem.
Kamienne ściany, wyrobiska skalne,
Wchłaniają w swój górotwór te siły witalne.
Błyszczące oczy dziecka wypatrują ojca,
Który codziennie kilofem złotą rudę strąca,
Wraca do domu straszliwie zmęczony,
Kolejnym trudem na wskroś doświadczony.